Niedziela, 11 maja | Imieniny: Igi, Miry, Lwa
05.08.2013 | Czytano: 173

Redyk Karpacki w Beskidzie Sądeckim – włodarz zielonej przestrzeni jest zadowolony z życia (zdjęcia)

Kilka dni temu Redyk zawitał do niewielkiej wioski Wojkowa. Jest to jedna z tysięcy wiosek polskich, gdzie czas płynie rytmem pór roku i rytmem prac polowych. W takich miejscowościach ludzie mniej przejmują się wielkim światem, a bardziej dbają o „świat”, który widzą dookoła. Jak trudno w Polsce znaleźć miejsc, z którego tak dużo widać (piękny krajobraz) i jest się zadowolonym, gdyż nie „obłapia” nas ekspansywna nowoczesność.

Redyk Karpacki w Beskidzie Sądeckim – włodarz zielonej przestrzeni jest zadowolony z życia (zdjęcia)
Takim miejscem jest Roztoka w Beskidzie Sądeckim. Z jednej strony potok i wioska Wojkowa, z drugiej potok i wioska Powroźnik.

Przyjechaliśmy od strony Muszyny i krętą drogą dotarliśmy do serca wioski. Dalej trzeba iść pieszo na górę, którą okoliczni mieszkańcy nazywają Roztoka. Docieramy na miejsce mocno zasapani – jest gorąco i dość stromo pod górę. Rozglądam się dookoła – zielono, zielono … bardzo zielono i cicho, a w dali z jednej strony Słowacja, a z drugiej Jaworzyna Krynicka.

-Ale widoki – krzyknęliśmy chóralnie. Cicho i spokojnie. Nie ma gospodarza, nie ma gości , jesteśmy pierwsi. - Idziemy ku owcom – proponuje starosta Andrzej Gąsienica-Makowski. Jan, Wiesiek i ja „gęsiego” suniemy po zielonym dywanie. Na całej przestrzeni, którą ogarnia wzrok rozciąga się wykoszona polana. Ni stąd ni zowąd pojawia gazda tej zielonej przestrzeni – Włodzimierz Oleksy. Witamy się z nim serdecznie, jest to dobry kolega z dawnych lat Jana Gąsienicy-Walczaka. – Idziecie ku owcom, są tam w lesie – pokazuje ręką na niewielki zagajnik.

Dochodzimy do Redyku, są wszyscy pasterze, coraz bardziej opaleni i … jakby szczuplejsi. – Ile to oni mają kilometrów „w nogach”? - myślę na głos. - Bună ziua – przypominam sobie powitanie po rumuńsku, dzień dobry Wasylu, dzień dobry Piotrze. Nieopodal owce odpoczywają między drzewami. W takich gorących dniach cień jest zbawienny. Przez te tygodnie wędrówki, gdyby nie drzewa – czy to pojedyncze czy wielki las – byłoby trudno „obronić się” przed słońcem. Droga, słońce, potok, góra, las – całą boską naturę spotyka Redyk w Karpatach. Odkrywamy urok tych wielkich europejskich gór, choć czasem pogoda daje się we znaki.

Po południu w Wojkowej, a dokładnie w gospodarstwie Włodka Oleksego odbędzie się pasterskie spotkanie. - Spotkanie w owczarni, którą dobrze wysprzątaliśmy – oznajmia gospodarz, który kilka lat był samorządowcem, ale zrezygnował z takiego „gazdowania” i gazduje na tej polanie. –To jest ostatnia duża polana z czasów wołoskich. Dookoła są lasy. Gdybyśmy jej nie kosili, to w ciągu kilkunastu lat byłby tu las. Jak zwykle takim wydarzeniom towarzyszy Redyk. Jest tu bacówka „Centuria”. – Szkoda, że nie ma chętnych do bacowania na tych terenach, a warunki są, tylko cena serów i mięsa baraniego jest zbyt wysoka. A jak się obniży cenę, to baca czy hodowca nie ma zarobku – konstatuje Włodek. – Ja osiedliłem się w Wojkowej, na Roztoce 19 lat temu, a gospodarstwo wybudowałem 8 lat temu. Jest mi tu dobrze, jak u Pana Boga za piecem.

Przed nami przyjechali Jan Kożdoń z żoną i dziećmi czeskiego Kozubowa i Józek Michałek z Istebnej w Beskidzie Śląskim. A teraz na polanę przybywają nowi goście. Zasiadamy do stołu razem z pasterzami. - Zapraszam na jagnięcinę – oznajmia gospodyni i podaje wszystkim talerze. Modlitwę dziękczynną „prowadzi” ks. proboszcz z Powroźnika – Janusz Kiełbasa, … pobłogosław Panie te dary … Zajadamy się doskonale przyrządzonymi żeberkami z jagnięciny. – Kto życzy sobie dokładkę – obwiesza biesiadnikom kucharz. – Ja, ja, i ja też – ogólna radości z takiej możliwości. Właśnie dojechał Kaziu Furczoń i Jarek Buczek z żoną. – Chodźcie ku nom, cosi zjeść, a potem pójdziemy ku owcom. Baca Piotr pamięta, by zanieść jadło Wasylowi, który jak zwykle woli zostać przy owcach.

Po posiłku czas na herbatę i dobrą rozmowę. Starosta tatrzański rozmawia ze starostą nowosądeckim Janem Golonką. Jest też prezes Agencji Rozwoju i Mechanizacji Rolnictwa - Jarosław Wójtowicz, który jednocześnie reprezentuje Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Wieczorem będzie miał wystąpienie na spotkaniu pasterskim.

O 16.00 rozpoczęło się spotkanie na temat pasterstwa, Redyku Karpackiego w owczarni, a później przy watrze posiady na polanie pt. „Bacowskie smaki”. Na te część przyjechali miłośnicy tradycji pasterskiej i gór z różnych miejscowości Polski południowo-wschodniej.

Podchodzę do sędziwego górala, który stoi wsparty o laskę i patrzy na polanę. – Ja sie urodził w Nowem Bystrem, ale w Wojkowej od sześćdziesiątych lat bacowaliśmy z bratem, najpierw Stosek, a potem jo, razem bedzie 18 roków – mówi osiemdziesięcioletni góral, Jan Łacek. – Brat Stanisław siedzi w Wojkowej, a ja w Powroźniku. Były to cinskie casy, pomocy państwa nie było. Trza było se radzić jak fto potrafieł. Tereny do wypasu są tu pikne, ale sie nie opłoco. I zaś jest cinsko. Młodzi sie nie garnom do takiej roboty.

Patrzę na dawnego bacę, na jego hyrną postać i słucham opowieści o życiu. Tego nie ma w książkach, tych emocji – westchnień, nostalgii, uśmiechu duszy. Podchodzi do nas baca Piotr, wita się „przeszłość z przyszłością”, też słucha o tym jak było kiedyś. Dzisiaj wieczorem takich opowieści będzie więcej. Az żal odjeżdżać. To jest siła – wartość spotkania człowieka doświadczonego z człowiekiem, który szuka własnej drogi. Idziemy wszyscy po tej drodze, po zielonej polanie do …. lepszego świata. Hej!

Adam Kitkowski, zdj. Piotr Kyc

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Partnerzy malopolskaonline.pl