Inna rzecz to cena, wyjazd na górę to ponad 60 zł, karnet 4 godzinny z wyjazdem na szczyt to 110 zł za osobę. Wtedy wydawało się to drogo ale nie wiedzieliśmy jeszcze co czeka nas na górze.
Kiedy wpół do dziewiątej ruszyliśmy na trasę w Kotle Gąsienicowym - cena przestała mieć znaczenie - było to warte wszystkich pieniędzy! Kto nie był wiosną na Kasprowym to nie zna tej kombinacji - bezchmurne niebo, wyratrakowana na gładko trasa - pięknie!
Po kliku zjazdach zmieniliśmy stronę góry na Goryczkową. Tu w dolnej części trasy dawały już o sobie znać pewne niedostatki śniegu i gdzieniegdzie pojawiały się kamenie. Mimo to i jazda i widoki były przednie.
Na Goryczkowej działa dalej archaiczna kolej krzesełkowa, podróż którą to jak wyprawa do muzeum techniki. Jest też dość czasu na zwiedzanie bo kolejka zdaje się jechać w nieskończoność. Miejmy nadzieję, że najdzie się sposób na jej rychłą i radyklaną modernizację bo ona, i wąsiaty Pan z obsługi na dolnej stacji w Kuźnicach, który wdał się w kłótnie z klientem wykrzykując "grozisz mi?" to relikty Kasprowego o jakich chciało by się zapomnieć.
[YOUTUBE]hC4qKxZidMY[/YOUTUBE]
Generalnie jednak było super, i naszym zdaniem właśnie o tej porze roku Kasprowy ze wszystkimi swoimi mankamentami w postaci niewielu tras, wysokich cen czy trudności z dostępem z parkingu jest miejscem idealnym na zakończenie sezonu. A jajecznica z szałasie na dole Goryczkowej ... bezcenna
wo/